Rozdział krótki, ale myślę, że konkretny.
Zamieniłam się ze znajomym na wolne i we wtorek zamiast odespać, obudziłam się o piątej, ochoczo udając do pracy. Day off dopiero w piątek, więc stwierdzenie "byle do piątku" jest u mnie jak najbardziej na miejscu.
Powiedzcie mi szczerze... Ktoś to w ogóle czyta? (Oprócz oczywiście Lady Kiry i SarahHoppe100 - dziewczyny, macie z mojej strony na prawdę wielki szacunek za czytanie i zostawianie mi systematycznie komentarzy pod rozdziałami! Gdyby nie wy, zapewne rzuciłabym tą historię w kąt! DZIĘKUJĘ!)
Rozumiem, że anime nie jest już świeże, drugi sezon wyjdzie dopiero w 2016r., a paring nie ukrywając, nie cieszy się szczególną popularnością... Ale, czy na prawdę jest nas tutaj tak niewiele? Ręce w górę, jest tu kto?
___________
Była jeszcze noc, kiedy się przebudził. Snop światła z pokoju obok padał na jego twarz, a szmery wchodziły otwartymi drzwiami.
Przekręcił się na drugi bok ze zduszonym sapnięciem. Pościel zaszeleściła, a on zamarł. Zmarszczył nos, otworzył oczy i podniósł ręce na wysokość twarzy. Zapatrzył na gołą skórę, biegnącą od palców aż po łokcie. Obrócił dłonie, opuścił i podniósł ponownie.
I poczuł dziwną lekkość, tam gdzie powinien być ciężar. Ciepło, gdzie powinien być chłód. Ciszę, gdzie zwykle słyszał hałas. Łańcuch zniknął.
Usiadł na łóżku, a koc, którym był przykryty, zsunął się na dół. Powietrze natychmiast uderzyło w nagą klatkę, oplatając ją szczelnie. Jego kołdra leżała płasko pod nim nawet nie użyta. Zaścielona gładko.
Usnął.
Owinął się szczelnie rękoma, wbijając palce w przedramiona. Miękka skóra ustąpiła bez oporu, zapiekło.
Usnął.
Pochylił głowę niżej, biegnąc dłonią po szyi. Szeroko otwarte oczy zamknęły się na chwilę, brwi zmarszczyły. Usta zacisnęły, wstrzymując powietrze.
Z wahaniem przesunął nogi, a gołe stopy przylgnęły do podłogi. Wstał. Spojrzał na metalową ramę łóżka, do której przypięty był łańcuch. Wisiał na niej martwo. Pusty. Gdy Levi zrobił pierwszy krok, nie napiął się i nie zatrzymał go. Nie zatrzymał go. Nawet, gdy po pierwszym kroku nastąpił kolejny i kolejny, a on stanął w progu sypialni Erwina.
Blondyn siedział przy biurku. Jedną dłonią podpierał głowę, drugą przerzucał kartki obszernego pliku dokumentów. W skupieniu. Więc Levi mógł bez oporu na niego patrzeć, zanim nie został na tym nakryty.
Nie wiedział wiele o Erwinie. Jego wiedza ograniczała się do własnych obserwacji lub podsłuchanych rozmów. Do pogłosek o śmierci rodziców, braku rodzeństwa i byciu kandydatem na objęcie stanowiska dowódcy. Dowódca Erwin Smith brzmiało dobrze. Brzmiało poważnie i niosło ze sobą odpowiedzialność.
Mężczyzna podniósł głowę, dostrzegając bruneta. Ręka, która sięgała po kałamarz z tuszem, zatrzymała się i oparła o blat.
- Obudziłem cię?
- Nie - odparł. Przebiegł wzrokiem po rozłożonych na biurku kartkach, nie widząc ich dokładnie - co robisz?
Blondyn odchylił się na krześle. Pod oczami miał cienie, które nie zniknęły, mimo zadartej do góry głowy.
- Kończę przeglądać mapy północnych ziem. Później sprawdzę raport dotyczący ekwipunku i żywności - wyjaśnił, ale chłopak milczał - za tydzień wyruszamy poza mury. Dokładne przygotowanie uratowało już niejedno życie.
Levi zmarszczył brwi.
- A co ze mną? - Spytał bez ogródek.
Erwin przeczesał dłonią włosy i odgarnął je do tyłu, kiedy opadły na czoło. Westchnął cicho.
- Zostaniesz tutaj. Mike będzie miał na ciebie oko do mojego powrotu.
- A jeśli nie wrócisz? - Drążył.
Ich spojrzenia skrzyżowały się. Chłopak napiął mięśnie, kiedy blondyn wykrzywił usta i pochylił się nad blatem. Splótł palce, tworząc wieżę.
- Wylądujesz na szubienicy - wyjaśnił chłodno - na twoim miejscu modliłbym się o mój powrót.
Na chwilę zapanowała grobowa cisza, a powietrze zgęstniało na tyle, żeby unieruchomić bruneta i przytrzymać go w progu pokoju. Na tyle, żeby dopiero po chwili, pozwolić mu podejść bliżej. Wręcz podbiec.
Uderzył dłońmi o biurko. Dzielnie wytrzymał intensywne spojrzenie kaprala i nie odsunął się nawet o milimetr. Stał. Jak równy z równym.
- Chcę jechać z tobą! - Krzyknął wzburzony. Jego palce rozsunęły kartki na boki.
- Nie.
- Nie zostanę tutaj, czekając na śmierć!
Erwin wstał. Nogi krzesła przejechały głośno po podłodze, rysując ją. Spojrzał na Levi'a z góry. Ostro. I Levi cofnął ramiona do tyłu, podnosząc głowę. Bo nie byli sobie równi. Nie byli na tym samym poziomie. Nie byli.
- Nie pojedziesz ze mną - uciął krótko - byłbyś tylko balastem, nie potrafiąc korzystać z trójwymiarowego manewru.
Palce bruneta zacisnęły się na kartkach, gniotąc je. Ciało pozostało w napięciu.
- Idź spać, Levi - odezwał się Erwin, ale chłopak zamiast odejść pochylił się bardziej, otwierając usta - IDŹ. SPAĆ. LEVI.
I Levi poszedł. Szybko. Zamaszyście. Uderzając ciałem w łóżko podczas upadku. Zły. Wściekły. Bo nie byli sobie równi.
I szamotał się w pościeli, zrzucając na podłogę koc, którym wcześniej był okryty. Bo był balastem.
I zacisnął mocno szczękę, chcąc krzyczeć. Bo był słaby. Bo jego życie zależało od życia Erwina Smitha.
Noc była długa, a sen niespokojny. Spał krótko, odpływając dopiero, gdy blondyn zgasił światło. Czekał aż do niego przyjdzie, ale nie przyszedł. Aż uwiąże, ale nie uwiązał.
I przez chwilę, ale tylko przez chwilę, czekał aż życzy mu dobrej nocy. Ale nie życzył.
A budząc się o świcie, rozłożył szeroko, nie skrępowane łańcuchem ręce. Zacisnął mocno pięści. I obiecał coś sobie. Obiecał, że Erwinowi staną w gardle jego własne słowa. Że się nimi udławi aż do łez. Że odszczeka je. JAK PIES. Nie będzie balastem. Dla nikogo.
Ja normalnie uwielbiam to! Levi taki zły, Erwin taki stanowczy ach... Cudo! Widać, że się starasz i jestem ci bardzo wdzięczna za twoje poświęcenie dla tej historii i dla swoich wiernych czytelniczek. Mam również nadzieje, że grono fanów tej niesamowitej i godnej uwagi historii szybko się powiększy :) I życzę Ci Wesołych Świąt Wielkanocy!
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje opowiadania ! A paring ErwinxLevi nie ma sobie równych. Życzę dużo weny i czekam na więcej :D
OdpowiedzUsuńObyś nigdy nie porzuciła tej historii. Uwielbiam ją i jest to też mój ukochany paring a to jak piszesz jest po prostu.. Cudowne. Z zapartym tchem czytałam ten rozdział. Pięknie oddajesz/ukazujesz charakter Leviego. Najlepiej. Czytałam już kilka blogów o nich ale twój ubóstwiam i wciąż na nowo do niego powracam oczekując dalszego ciągu i czytając to co już napisane, w nieskończoność. To jak się poświęcasz dla nas czytelników i dla tej historii jest piękne i ogromnie ci za to dziękuje i podziwiam za to i za tą historię. Ten blog jest moim numerem 1. Levi i Erwin.. Cudnie oddane charaktery. Musze przyznać, że z uśmiechem na ustach czytałam tą notkę. Może i krótka ale cudowna, niepowtarzalna, przepiękna. Oby wena cię nigdy nie opuściła. Dodam jeszcze, że cudownie dojrzale jest wszystko napisane a to rzadkość więc jeszcze bardziej podziwiam cię. Będę wyczekiwać z zapartym tchem kontynuacji i jeśli obchodzisz święta to aby one były dla ciebie cudowne
OdpowiedzUsuń+ Cudowny wystrój bloga. Idealnie pasuje :)
OdpowiedzUsuń